Od rana przyjmujemy dzieci z gliwickich szkół. Warsztaty modelarskie, plastyczne, popularnością, jak zawsze cieszą się zajęcia z cyklu Jestem wodniakiem. Młodsze dzieci z wypiekami na twarzach słuchają opowieści o Dzieciach Odry. . W południe żegnamy Gliwice. Próbujemy uzyskać zgodę na wizytę w maszynowni zasuw głowy górnej śluzy Dzierżno. Bezskutecznie. Tzw. Wody Polskie. RZGW zdecydowanie odmawiają. Nic dziwnego. Prowadzą tzw. modernizację i maszynowni i sterowni. Z tej ostatniej znikają unikatowe pulpity sterownicze, a przecież można je było utrzymać. Można, tylko po co, skoro i prościej i drożej jest wstawić nowe. Wiadomo, im dłużej trwa inwestycja i im jest droższą tym lepiej. Wykonawca robót zamieszkał na śluzach niemalże już na stałe. Udaje, że coś robi. Ano robi. Teraz usuwa usterki i tak w koło. Ci co maja dbać o jakość robót rozpoczynają pracę o 8/00, o 15 kapelusze na głowę i rodzinne życie. Hulaj dusza! Teraz wiecie dlaczego nie pozwolono nam do sterowni i maszynowni wejść. A nuż pojawiłby się w kadrze obrazu motyw niechciany, ten burzący spokój duszy. Lepiej posłużyć się wytrychem: teren budowy, wstęp wzbroniony, a że pozbawieni zostaliśmy możliwości obcowania – choćby przez chwilę – z dobrem kultury, a co to Wody Polskie obchodzi. Namaszczeni przez władzę nie muszą się przed społeczeństwem legitymizować, co kogo obchodzi co i jak czynią? A zawsze czynią właściwie i kompetentnie, czego skutków też stale doświadczamy, chociażby w „sprostytuowanej” przez nich rzece, od miast i nadodrzańskich osad odwróconej, a czasami jak np. w Opolu wręcz odgrodzonej. Ale dość z tym. Idzie dobra zmiana. Ci co Odrę chcieli zasypać tłumnie uczestniczą w naradach, konferencjach, kongresach mających Odrę uczynić drożną. Jedzą ciastka, piją kawę, leją wodę, zasiadają w pierwszych rzędach by inni zapomnieli co rzece uczynili. Chwyciliby za łopaty…